The Day Of The Triffids
Dougray Scott, Joely Richardson, Brian Cox, Vanessa Redgrave, Eddie Izzard and Jason Priestley star in The Day Of The Triffids, on BBC One this Christmas, written by Patrick Harbinson.
This epic, fast-paced, futuristic, two-part drama is based on John Wyndham's best-selling post-apocalyptic novel, The Day Of The Triffids, published in 1951.
In the not-too-distant future, man's search for an alternative fuel supply leads him to uncover the ominous Triffid, a crop now cultivated for its fuel that seems to have a life of its own. But when spectators gather worldwide for a much anticipated solar storm, billions are left blinded and the few sighted survivors watch as society collapses into chaos.
A teraz na nasze...
Dzień Tryfidów Johna Wyndhama to jedna z klasycznych, apokaliptycznych powieści napisana w 1951 roku. W skrócie- dziwne światła ( kometa?) olepia wszystkich ludzi nha Ziemi, widzą tylko ci, którzy dziwnym zbiegiem okoliczności spali, lub mieli zasłonięte ( z róznych przyczyn) oczy...
Hodowane przez ludzi mięsożerne rośliny opanowują planetę. Garstka ludzi próbuje przetrwać... :) Klasyka.
Film telewizyjny wyprodukowany przez BBC One jest uwspółcześnioną wersją serialu z 1981 roku, i oparty jest w równym stopniu na nim, jak i na książce.
Może byc ciekawe. Premiera w Święta lub tuż po Świętach Bożego Narodzenia 2009.
Dougray Scott, Joely Richardson, Brian Cox, Vanessa Redgrave, Eddie Izzard and Jason Priestley star in The Day Of The Triffids, on BBC One this Christmas, written by Patrick Harbinson.
This epic, fast-paced, futuristic, two-part drama is based on John Wyndham's best-selling post-apocalyptic novel, The Day Of The Triffids, published in 1951.
In the not-too-distant future, man's search for an alternative fuel supply leads him to uncover the ominous Triffid, a crop now cultivated for its fuel that seems to have a life of its own. But when spectators gather worldwide for a much anticipated solar storm, billions are left blinded and the few sighted survivors watch as society collapses into chaos.[/code]
A teraz na nasze... Dzień Tryfidów Johna Wyndhama to jedna z klasycznych, apokaliptycznych powieści napisana w 1951 roku. W skrócie- dziwne światła ( kometa?) olepia wszystkich ludzi nha Ziemi, widzą tylko ci, którzy dziwnym zbiegiem okoliczności spali, lub mieli zasłonięte ( z róznych przyczyn) oczy... Hodowane przez ludzi mięsożerne rośliny opanowują planetę. Garstka ludzi próbuje przetrwać... :) Klasyka.
Film telewizyjny wyprodukowany przez BBC One jest uwspółcześnioną wersją serialu z 1981 roku, i oparty jest w równym stopniu na nim, jak i na książce.
Może byc ciekawe. Premiera w Święta lub tuż po Świętach Bożego Narodzenia 2009.
Pojawiło się już w necie, teraz tylko poczekać na napisy trzeba. Sam jestem bardzo ciekaw, wszak powieść Wyndhama i film z bodaj 1962 roku to klasyka apokaliptycznej s-f.
Pojawiło się już w necie, teraz tylko poczekać na napisy trzeba. Sam jestem bardzo ciekaw, wszak powieść Wyndhama i film z bodaj 1962 roku to klasyka apokaliptycznej s-f.
No cóż, trochę takie jakieś nijakie? W sumie sam nie wiem. Na początku jest fajnie (kilka scen typowo katastroficznych ma swój klimat), ale jak pojawiają się te chodzące doniczki, to robi się trochę kuriozalnie. A teoretycznie powinno być strasznie... To, co w czerni i bieli robiło wrażenie, w kolorze wygląda kapkę głupkowato - to w końcu są chodzące rośliny...
No i to dziwadło w garniturze - jakoś mnie jego diaboliczność nie przekonuje
Spoiler:
A to, jak się uratował z katastrofy samolotu - no cóż - ja wiem, że to jest s-f, ale jednak jakieś granice logiki są Ale przynajmniej przy najbliższym rankingu na najgłupszą scenę będzie jak znalazł - choć w sumie już Indiana Jones przetrzymał wybuch bomby atomowej w lodówce Trudno też zrozumieć, dlaczego za nim podąża wielu, od ręki przejmuje władzę - tak, wiem, chodziło o to, że wydobywa najniższe ludzkie instynkty, pozwala utajonym psychopatom się wyżyć, wychodząc po katastrofie z samolotowego kibla - w postrzępionym ubraniu, jak postać z kreskówki - ukuł sobie plan podbicia Londynu i wprowadził go w czyn... - nie jest jednak w ogóle charyzmatyczny, nie ma niczego ciekawego do powiedzenia, żadnej fajnej "psycho-kwestii", jest raczej dość dziwaczny w tym swoim garniturze.
Ogólnie logika nie jest najmocniejszą stroną tej produkcji, sporo rzeczy jest puszczonych ot tak, co trochę przeszkadza, bo taka niedbałość o fabułę jest kapkę męcząca, jak za często człowiek ze zdumieniem otwiera oczy, widząc kolejną głupotkę A nie jest to film na tyle dobry, żeby zapomnieć o niedociągnięciach i rozkoszować się historią
Warto też dodać, że to baaaardzo luźna adaptacja książki Wyndhama - moim zdaniem powieść nie zestarzała się ani na jotę, nadal jest świetną analizą ludzkich zachowań w obliczu zagłady. Nowa wersja idzie w stronę akcji, co samo w sobie nie jest oczywiście niczym złym. Tyle że w sumie nie bardzo wiem, po co to w ogóle powstało, skoro twórcy nie mieli do zaproponowania czegoś nowego, jakiegoś interesującego ujęcia, nowej interpretacji lub choćby i starej, ale zrobionej z pomysłem.
Moim zdaniem - obejrzeć można (choć nie ma ku temu znaczących powodów), ale telewizja brytyjska pokazywała się już z lepszej strony, choćby w rewelacyjnym "Dead Set". Tutaj jest co najwyżej średnio (a im dłużej o tym myślę, tym mniej mi się podobało, a zapowiedź odcinka drugiego w ogóle nie napawa optymizmem ). No ale może po prostu miałem zbyt wygórowane oczekiwania, jako lekka (wolałbym trochę cięższy klimat jednak) rozrywka na jeden wieczór sprawdza się w sumie nie najgorzej (choć można znaleźć od ręki kilka sposobów lepszego wykorzystania tego czasu - np. poczytać oryginał ).
Bo w sumie szkoda tych, co książki nie czytali, a teraz - jak obejrzą - wyjdzie im na to, że Wyndham wymyślił dość idiotyczną historyjkę o chodzących kaktusach i biegających trochę bez celu bohaterach Warto więc dopowiedzieć, że wszelki idiotyzmy są dziełem scenarzystów, a nie tego klasyka literatury s-f. Więc jak ktoś ma czas, naprawdę zachęcam do lektury, tym bardziej, że już niedługo wyjdzie wznowienie:
No cóż, trochę takie jakieś nijakie? W sumie sam nie wiem. Na początku jest fajnie (kilka scen typowo katastroficznych ma swój klimat), ale jak pojawiają się te chodzące doniczki, to robi się trochę kuriozalnie. A teoretycznie powinno być strasznie... To, co w czerni i bieli robiło wrażenie, w kolorze wygląda kapkę głupkowato - to w końcu są chodzące rośliny...
No i to dziwadło w garniturze - jakoś mnie jego diaboliczność nie przekonuje ;)
[spoiler] A to, jak się uratował z katastrofy samolotu - no cóż - ja wiem, że to jest s-f, ale jednak jakieś granice logiki są :) Ale przynajmniej przy najbliższym rankingu na najgłupszą scenę będzie jak znalazł - choć w sumie już Indiana Jones przetrzymał wybuch bomby atomowej w lodówce ;) Trudno też zrozumieć, dlaczego za nim podąża wielu, od ręki przejmuje władzę - tak, wiem, chodziło o to, że wydobywa najniższe ludzkie instynkty, pozwala utajonym psychopatom się wyżyć, wychodząc po katastrofie z samolotowego kibla - w postrzępionym ubraniu, jak postać z kreskówki - ukuł sobie plan podbicia Londynu i wprowadził go w czyn... - nie jest jednak w ogóle charyzmatyczny, nie ma niczego ciekawego do powiedzenia, żadnej fajnej "psycho-kwestii", jest raczej dość dziwaczny w tym swoim garniturze. [/spoiler]
Ogólnie logika nie jest najmocniejszą stroną tej produkcji, sporo rzeczy jest puszczonych ot tak, co trochę przeszkadza, bo taka niedbałość o fabułę jest kapkę męcząca, jak za często człowiek ze zdumieniem otwiera oczy, widząc kolejną głupotkę :) A nie jest to film na tyle dobry, żeby zapomnieć o niedociągnięciach i rozkoszować się historią :)
Warto też dodać, że to baaaardzo luźna adaptacja książki Wyndhama - moim zdaniem powieść nie zestarzała się ani na jotę, nadal jest świetną analizą ludzkich zachowań w obliczu zagłady. Nowa wersja idzie w stronę akcji, co samo w sobie nie jest oczywiście niczym złym. Tyle że w sumie nie bardzo wiem, po co to w ogóle powstało, skoro twórcy nie mieli do zaproponowania czegoś nowego, jakiegoś interesującego ujęcia, nowej interpretacji lub choćby i starej, ale zrobionej z pomysłem.
Moim zdaniem - obejrzeć można (choć nie ma ku temu znaczących powodów), ale telewizja brytyjska pokazywała się już z lepszej strony, choćby w rewelacyjnym "Dead Set". Tutaj jest co najwyżej średnio (a im dłużej o tym myślę, tym mniej mi się podobało, a zapowiedź odcinka drugiego w ogóle nie napawa optymizmem :) ). No ale może po prostu miałem zbyt wygórowane oczekiwania, jako lekka (wolałbym trochę cięższy klimat jednak) rozrywka na jeden wieczór sprawdza się w sumie nie najgorzej (choć można znaleźć od ręki kilka sposobów lepszego wykorzystania tego czasu - np. poczytać oryginał :) ).
Bo w sumie szkoda tych, co książki nie czytali, a teraz - jak obejrzą - wyjdzie im na to, że Wyndham wymyślił dość idiotyczną historyjkę o chodzących kaktusach i biegających trochę bez celu bohaterach :) Warto więc dopowiedzieć, że wszelki idiotyzmy są dziełem scenarzystów, a nie tego klasyka literatury s-f. Więc jak ktoś ma czas, naprawdę zachęcam do lektury, tym bardziej, że już niedługo wyjdzie wznowienie:
Pierwsza część mi się podobała a to dlatego, że odpowiednio się nastawiłem do oglądania. Patrząc na swoje kaktusy zadałem sobie pytanie: Jak straszne mogą być jakieś chodzące roślinki?
Książki niestety nie czytałem - czytając mógłbym sobie to jakoś sobie samemu wyobrazić i było by to straszne, natomiast tego typu wstawki w filmie:
przywoływały tylko szyderczy uśmiech na mojej twarzy... - no ale do tego byłem przygotowany.
Spoiler:
Pomijając "roślinki" to nawet przyjemnie się ogląda - fajne sceny katastroficzne no i sam pomysł z tym oślepieniem przypominał mi Miasto ślepców, które czytałem z zapartym tchem.
Oglądnąć więc można zwłaszcza, że to tylko dwa odcinki.
PS:Bostonq zdarza się, że w prawdziwych katastrofach ktoś wbrew logice wychodzi bez szwanku - a garnitur-płaszcz to fajny pomysł i mi sie podoba choć faktycznie postać nie jest wogóle charyzmatyczna to jest za to typowym "szczwanym lisem", który doszedł do władzy "kantem" - "wódz" więc wcale nie musi być silny - tak samo jest w prawdziwej polityce.
Ale rozumiem twoje rozgoryczenie - ja mam tak zawsze jeśli oglądam jakąkolwiek adaptację książki, którą wcześniej czytałem.
Pierwsza część mi się podobała a to dlatego, że odpowiednio się nastawiłem do oglądania. Patrząc na swoje kaktusy zadałem sobie pytanie: Jak straszne mogą być jakieś chodzące roślinki? Książki niestety nie czytałem - czytając mógłbym sobie to jakoś sobie samemu wyobrazić i było by to straszne, natomiast tego typu wstawki w filmie:
przywoływały tylko szyderczy uśmiech na mojej twarzy... - no ale do tego byłem przygotowany.
[spoiler]Pomijając "roślinki" to nawet przyjemnie się ogląda - fajne sceny katastroficzne no i sam pomysł z tym oślepieniem przypominał mi Miasto ślepców, które czytałem z zapartym tchem. [/spoiler] Oglądnąć więc można zwłaszcza, że to tylko dwa odcinki.
PS:Bostonq zdarza się, że w prawdziwych katastrofach ktoś wbrew logice wychodzi bez szwanku - a garnitur-płaszcz to fajny pomysł i mi sie podoba choć faktycznie postać nie jest wogóle charyzmatyczna to jest za to typowym "szczwanym lisem", który doszedł do władzy "kantem" - "wódz" więc wcale nie musi być silny - tak samo jest w prawdziwej polityce. Ale rozumiem twoje rozgoryczenie - ja mam tak zawsze jeśli oglądam jakąkolwiek adaptację książki, którą wcześniej czytałem.
Zgadzam się, że czasem wychodzi... Ale tu rozchodzi się o to, jak to zostało zrobione - czyli moment przed katastrofą i chwilę po - to jest kwintesencja kuriozalności Gdyby zostawili to po prostu domysłom, byłoby lepiej.
A propos "Miasta ślepców". Warto pamiętać, że Saramago napisał książkę w 1995 roku (ukazała się bodaj w 1997), a Wyndham stworzył "Dzień Tryfidów" w 1951. A - do czego Cię serdecznie zachęcam, wszak wiem, że czytać lubisz - jak zlustrujesz książkę brytyjskiego pisarza, to się przekonasz, że wiele spostrzeżeń, które zawarł w powieści, po pierwsze - jest aktualne do dziś, a po drugie - bardzo to przypomina pomysły późniejszego Saramago Tyle że książkę Wyndhama traktuje się jako klasykę s-f (czyli trochę mniej poważnie, a przecież roślinki u niego są tylko dodatkiem, ważniejsza jest sfera socjologiczna), a Saramago literatury w ogóle.
Zgadzam się, że czasem wychodzi... Ale tu rozchodzi się o to, jak to zostało zrobione - czyli moment przed katastrofą i chwilę po - to jest kwintesencja kuriozalności :) Gdyby zostawili to po prostu domysłom, byłoby lepiej.
A propos "Miasta ślepców". Warto pamiętać, że Saramago napisał książkę w 1995 roku (ukazała się bodaj w 1997), a Wyndham stworzył "Dzień Tryfidów" w 1951. A - do czego Cię serdecznie zachęcam, wszak wiem, że czytać lubisz - jak zlustrujesz książkę brytyjskiego pisarza, to się przekonasz, że wiele spostrzeżeń, które zawarł w powieści, po pierwsze - jest aktualne do dziś, a po drugie - bardzo to przypomina pomysły późniejszego Saramago :) Tyle że książkę Wyndhama traktuje się jako klasykę s-f (czyli trochę mniej poważnie, a przecież roślinki u niego są tylko dodatkiem, ważniejsza jest sfera socjologiczna), a Saramago literatury w ogóle.
Ciekawe bo ja mam zgoła odmienne zdanie dotyczące tej katastrofy. Nie dostrzegam tej kuriazolności wogóle!
Zawsze zastanawiałem się jak to jest, że spada samolot z takiej wysokości i przy tak dużej prędkości, a jednej osobie udaje się wyjść z tej opresji bez szwanku (były takie przypadki w rzeczywistości) - przecież to wydaje się prawie niemożlowe!
Dopiero w tym serialu pokazano mi jak można zwiększyć prawdopodobieństwo przeżycia. Może i naiwne ale nie można wykluczyć, że możliwe.
Książkę pożyczę jak tylko udam się do biblioteki. Skoro to klasyk kanonu sci-fi to nie mogę opuścić tej pozycji.
Ciekawe bo ja mam zgoła odmienne zdanie dotyczące tej katastrofy. Nie dostrzegam tej kuriazolności wogóle! Zawsze zastanawiałem się jak to jest, że spada samolot z takiej wysokości i przy tak dużej prędkości, a jednej osobie udaje się wyjść z tej opresji bez szwanku (były takie przypadki w rzeczywistości) - przecież to wydaje się prawie niemożlowe! Dopiero w tym serialu pokazano mi jak można zwiększyć prawdopodobieństwo przeżycia. Może i naiwne ale nie można wykluczyć, że możliwe.
Książkę pożyczę jak tylko udam się do biblioteki. Skoro to klasyk kanonu sci-fi to nie mogę opuścić tej pozycji.
Obejrzałam pierwszy odcinek...całkiem przyjemny filmik. Nie jest to dzieło filmowe, ale fajnie się ogląda. Są głupawe momenty, ale generalnie spokojnie polecam dla odprężenia po amerykańskich produkcjach.
Jedno ale...
Tylko dlaczego Tryfidy przypominają agawy skrzyżowane z anturium? Tak to jest jak się najpierw przeczyta ksiązkę- zawsze nie wiem dlaczego wyobrażałam sobie coś przypominającego czerwone słoneczniki z wielkimi liśćmi :-]
Obejrzałam pierwszy odcinek...całkiem przyjemny filmik. Nie jest to dzieło filmowe, ale fajnie się ogląda. Są głupawe momenty, ale generalnie spokojnie polecam dla odprężenia po amerykańskich produkcjach. Jedno ale... Tylko dlaczego Tryfidy przypominają agawy skrzyżowane z anturium? Tak to jest jak się najpierw przeczyta ksiązkę- zawsze nie wiem dlaczego wyobrażałam sobie coś przypominającego czerwone słoneczniki z wielkimi liśćmi :-]
atatoth pisze:Z mojej strony tak samo. Czekam na obie czesci i we Wtorek sheesha plus tryfidy
WOW. a myślałem że na forum tylko ja jestem zapalonym palaczem sheeshy
Żeby nie było offtopa to napisze że serial ściągnę jak bedą napisy do obu czesci i wtedy obejrze dopiero, skoro to nie jest cos rozpisane za wiele odcinków to sądzę że lepiej sobie poczekac 2-3 dni i obejrzec całość na raz
[quote="atatoth"]Z mojej strony tak samo. Czekam na obie czesci i we Wtorek [b]sheesha[/b] plus tryfidy[/quote]
WOW. a myślałem że na forum tylko ja jestem zapalonym palaczem sheeshy :D
Żeby nie było offtopa to napisze że serial ściągnę jak bedą napisy do obu czesci i wtedy obejrze dopiero, skoro to nie jest cos rozpisane za wiele odcinków to sądzę że lepiej sobie poczekac 2-3 dni i obejrzec całość na raz :)
Helventis pisze:WOW. a myślałem że na forum tylko ja jestem zapalonym palaczem sheeshy
hehehe, kiedys dawno temu chyba zalozylem watek o fajce.
Od miesiaca nie palilem przez nauke a teraz za mna chodzi oj chodzi
Co do Tryfidow, podoba mi sie pomysl apokalipsy, ten deszcz meteorytow. Ale jednym wielkim minusem sa te kaktusy. No za przeproszeniem autor musial sie nawciagac czegos przy pisaniu.
[quote="Helventis"]WOW. a myślałem że na forum tylko ja jestem zapalonym palaczem sheeshy[/quote]
hehehe, kiedys dawno temu chyba zalozylem watek o fajce. Od miesiaca nie palilem przez nauke a teraz za mna chodzi oj chodzi :P
Co do Tryfidow, podoba mi sie pomysl apokalipsy, ten deszcz meteorytow. Ale jednym wielkim minusem sa te kaktusy. No za przeproszeniem autor musial sie nawciagac czegos przy pisaniu.
PS: Kto widzial Avatara? podobalo Ci sie jesli tak to zagladnij tutaj: [url]http://www.darkroastedblend.com/2009/12/10-possible-sources-of-avatar-in.html[/url]
Dziwne że jeszcze nikt nie wspomniał ...
Największe moje zdziwienie wzbudziła obecność w obsadzie Jasona Priestley'a, a raczej tego jak dobrze tu wygląda i pasuje do roli !
To kolejna metamorfoza obsady Beverly 90210
Po niezłej roli, (choć bez specjalnych zmian w wyglądzie) Luka Perry w serialu Jeremiah, przez MEGA zmianę Briana Austina Greena w Kroniki Sary Connor, przyszła pora na trzeciego muszkietera
Może i ten blondynek z obsady BH90210 ... jakoś się tam zwał .. pojawi się niedługo
Dziwne że jeszcze nikt nie wspomniał ... Największe moje zdziwienie wzbudziła obecność w obsadzie Jasona Priestley'a, a raczej tego jak dobrze tu wygląda i pasuje do roli !
To kolejna metamorfoza obsady Beverly 90210
Po niezłej roli, (choć bez specjalnych zmian w wyglądzie) Luka Perry w serialu Jeremiah, przez MEGA zmianę Briana Austina Greena w Kroniki Sary Connor, przyszła pora na trzeciego muszkietera
Może i ten blondynek z obsady BH90210 ... jakoś się tam zwał .. pojawi się niedługo :shock:
No ale zagrał tu w sumie tylko epizodyczną rolę.
Ogólnie drugi odcinek o wiele gorzej mi się oglądało niż pierwszy.
Spoiler:
Zirytowały mnie te chwiejące kaktusiki - najpierw w pierwszym odcinku słyszymy wyraźnie, że te rośliny są niebezpieczne głównie dla niewidomych - zdrowy spokojnie ucieknie bo porusza się od nich szybciej (co zresztą wyraźnie widać) a potem okazuje się, że jednak te powolne rośliny opanowywują cały świat...
"Kaktusy" zawsze celuja w oczy a jednak Jo uciekała (przez dłuższy czas) bez okularów i co? I nic. Wiadomo, że w okularach nie była by tak atrakcyjna więc z tak głupiego powodu zapomina się o konsekwencjach scenariusza.
Nie jesten rasistą, ale dlaczego zawsze w Brytyjskich produkcjach jeden z uratowanych musi być murzynam?
No ale zagrał tu w sumie tylko epizodyczną rolę. Ogólnie drugi odcinek o wiele gorzej mi się oglądało niż pierwszy.
[spoiler]Zirytowały mnie te chwiejące kaktusiki - najpierw w pierwszym odcinku słyszymy wyraźnie, że te rośliny są niebezpieczne głównie dla niewidomych - zdrowy spokojnie ucieknie bo porusza się od nich szybciej [b](co zresztą wyraźnie widać)[/b] a potem okazuje się, że jednak te powolne rośliny opanowywują cały świat...
"Kaktusy" zawsze celuja w oczy a jednak Jo uciekała (przez dłuższy czas) bez okularów i co? I nic. Wiadomo, że w okularach nie była by tak atrakcyjna więc z tak głupiego powodu zapomina się o konsekwencjach scenariusza.
Nie jesten rasistą, ale dlaczego zawsze w Brytyjskich produkcjach jeden z uratowanych musi być murzynam? :scratch: [/spoiler]
Ja mam inny problem, niech ktoś kto czytał książkę mi powie [spoiler] Dlaczego roślinki zawsze atakowały oczy i czemu to zakropienie sobie oczu trucizną powodowało, że byłeś bezpieczny ? [/spoiler]