


Opis:
W świecie, w którym od dawna roi się od superbohaterów, księgowy z problemami psychicznymi i brakiem jakichkolwiek mocy podejrzewa, że miastem zawładnął dawno uznany za zmarłego arcyłotr. Chcąc rozwikłać tę zagadkę, zawiera sojusz z osobliwym niebieskim superbohaterem. Razem wyruszają ku przygodzie pełnej szalonych szwarccharakterów, mścicieli i ekscentrycznych nadludzi.
Produkcja: USA,
Gatunek: Komedia,Sci-fi,Przygodowy
Obsada:
Peter Serafinowicz ... The Tick
Griffin Newman ... Arthur Everest
Valorie Curry ... Dot Everest
Yara Martinez ... Ms. Lint
Brendan Hines ... Superian
Scott Speiser ... Overkill
Alan Tudyk ... Dangerboat
Devin Ratray ... Tinfoil Kevin
Patricia Kalember ... Joan
Jestem prawie na świeżo po seansie i musze przyznać, że w pierwszym wrażeniu serial mnie zaskoczył. Mając w pamięci kreskówkę spodziewałem się głupkowatej komedii z plejadą dziwnych superbohaterów ładujących się w przedziwne sytuacje. Ale tego nie dostałem. W pierwszym sezonie nie ma za dużo komedii, a za jej lwią cześć odpowiada tytułowy Kleszcz - swoim działaniami i wypowiedziami. Jest on jak naiwne dziecko w ciele wielkiego niebieskiego faceta, które podąża za swoją wyidealizowaną wizją bohaterstwa. Fajnie jest to skontrastowane z Arturem, który jako zwykły facet z traumą z dzieciństwa pokonuje przeciwności na drodze do bohaterstwa, na której znalazł się - właściwie - przez przypadek (ale czy na pewno).
Każdy sezon skupia się na większym wątku, gdzieś po drodze wplatając pomniejsze, ale nie wybijające z rytmu. Co mnie w pierwszym sezonie zaskoczyło, to jak mało superbohaterów dostajemy, bo jest ich zaledwie garstka, każdy na swój sposób interesujący i pasujący do opowiadanej historii. Dopiero w drugim sezonie pojawiają się kolejne postaci - właściwie dostajemy trzech bohaterów i jednego nowego złola. I dopiero w drugim sezonie jest więcej komedii, choć nie każdemu taki głupkowaty (w tym dobrym znaczeniu), ale pasujący do konwencji, styl humoru podejdzie.
Aktorsko jest całkiem solidnie, widać, że aktorzy dobrze bawili się na planie, oczywiście dwójka głównych postaci według mnie jest zagrana najlepiej, a zaraz za nimi Yara Martinez jako Ms. Lint, która jak dla mnie jest jedną z najbardziej interesujących postaci w serialu ( i to ona zaliczyła największy rozwój przez dwa sezony).
Jeżeli chodzi o efekty, to jest średnio, widać, że serial nie miał za dużo budżetu, ale z drugiej strony mi jako fanowi Doctora Who to nie przeszkadzało. Tak jak nie przeszkadzały mi "tanie" kostiumy bohaterów i złoczyńców, choć akurat The Tick dostał fajny upgrade w drugim sezonie.
Serial niestety skasowano. I choć większość wątków pod koniec drugiego sezonu pozamykano, to w ostatnich kilku minutach dostajemy dwa zupełnie nowe, przy czym drugi kończy się cliffhangerem... Szkoda, że widownia nie dopisała, bo to całkiem sympatyczny, niegłupi serial z ciekawymi bohaterami i chętnie obejrzałbym kolejny sezon.