Premiera sezonu serwuje nam niezły skok jakościowy.
Nastąpił swego rodzaju reset. Akcja skacze trzy miesiące do przodu, Cat szuka Vincenta i w końcu trafia na jego ślad, a do tego okazuje się że prowadzi on do założyciela Murafield.
Cat i Vincent w końcu się spotykają, ale jest pewien haczyk...
Ten motyw daje twórcom nie tylko możliwość na zdefiniowanie na nowo relacji głównych bohaterów, ale również na poprowadzenie ciekawego wątku głównego. Co działo się przez ostatnie trzy miesiące z Vincentem? Dlaczego zachowuje się jak Jason Bourne? I co z tym wszystkim ma wspólnego FBI? To tylko niektóre pytania postawione w pierwszym odcinku drugiego sezonu.
Jest dynamicznie, jest akcja i są tajemnice. Wątki obyczajowe już tak nie przynudzają jak w pierwszym sezonie. Wątek romantyczny nie jest już tak nachalny, choć pewnie w przyszłych odcinkach będzie bardziej eksploatowany, no ale to już jakby oczywistość.
Kilka scen kopanych, trochę krótkich i niestety nie pozwalają one na pokazanie pełnego potencjału Kristen, może w kolejnych odcinkach będzie miała więcej do pokazania.
Jeżeli poziom z tego odcinka się utrzyma i twórcy zrezygnują z proceduralnego stylu to będzie dużo lepiej niż w pierwszym sezonie.
Premiera sezonu serwuje nam niezły skok jakościowy.
Nastąpił swego rodzaju reset. Akcja skacze trzy miesiące do przodu, Cat szuka Vincenta i w końcu trafia na jego ślad, a do tego okazuje się że prowadzi on do założyciela Murafield.
Cat i Vincent w końcu się spotykają, ale jest pewien haczyk...[spoiler]Vincent nie pamięta Cathrine, nie pamięta JT i tego co działa się przez ostatnie lata[/spoiler]
Ten motyw daje twórcom nie tylko możliwość na zdefiniowanie na nowo relacji głównych bohaterów, ale również na poprowadzenie ciekawego wątku głównego. Co działo się przez ostatnie trzy miesiące z Vincentem? Dlaczego zachowuje się jak Jason Bourne? I co z tym wszystkim ma wspólnego FBI? To tylko niektóre pytania postawione w pierwszym odcinku drugiego sezonu.
Jest dynamicznie, jest akcja i są tajemnice. Wątki obyczajowe już tak nie przynudzają jak w pierwszym sezonie. Wątek romantyczny nie jest już tak nachalny, choć pewnie w przyszłych odcinkach będzie bardziej eksploatowany, no ale to już jakby oczywistość.
Kilka scen kopanych, trochę krótkich i niestety nie pozwalają one na pokazanie pełnego potencjału Kristen, może w kolejnych odcinkach będzie miała więcej do pokazania.
Jeżeli poziom z tego odcinka się utrzyma i twórcy zrezygnują z proceduralnego stylu to będzie dużo lepiej niż w pierwszym sezonie.