Gra Endera - Mówca homofobów
: 03 marca 2013, 12:38
Jak zapewne wszyscy fani prozy Carda wiedzą, powstaje ekranizacja książki "GRa Endera", która stanowi pierwszy tom całego cyklu.
Akcja rozgrywa się w świecie przyszłości. Ziemia zagrożona jest zniszczeniem przez obce istoty spoza układu słonecznego. W celu przeciwstawienia się temu zagrożeniu ludzkość ucieka się do niecodziennej metody - wybiera spośród urodzonych na całym świecie dzieci te najinteligentniejsze i od najmłodszych lat przygotowuje je w orbitalnej szkole wojennej. Twarde warunki, wyszukany program edukacyjny oraz intensywne ćwiczenia bojowe mają nie tylko ukształtować świetnych żołnierzy, ale przede wszystkim wyłonić stratega, zdolnego pokierować ziemskimi siłami kosmicznymi w tej rozgrywce o śmierć i życie.
Jedną z głównych ról zagra Harrison Ford.
Powieść od zawsze cieszyła się całkiem zasłużoną sławą i była/jest jedną z najbardziej poczytnych książek hard SF, ale...
Jak się dowiadujemy z Filmwebu:
Innymi słowy, nie będziemy promować/adaptować/mieć cokolwiek wspólnego z dziełami człowieka, który w otwarty sposób wyraża swój sprzeciw przeciwko uprawomocnianiu związków homoseksualnych? Dobrze zrozumiałem?
Nie ma znaczenia, że to cykl, w którym nie ma słowa o takowych związkach, czy to w aspekcie negatywnym czy pozytywnym. Liczy się osoba autora.
Dawniej palono książki np. pisarzy pochodzenia żydowskiego. Wciągano na czarne listy artystów, których podejrzewano o sprzyjanie komunistom. Dzisiaj zaczyna się nowy rozdział.
Ja nie mam tak radykalnych poglądów jak Card. Moja niechęć przejawia się w zasadzie tylko do odwracania z niesmakiem wzroku na widok dwóch migdalących się facetów. To jednak wystarcza, by przypiąć mi łatkę homofoba - i ok, niech tak będzie. Ale nawet ja, w tej całej swojej domniemanej nienawiści, nie odrzucam muzyki Queen, bo Freddie wolał facetów. A wiersz "Pogrzebowy Blues" W.H.Audena nie przestaje mnie wzruszać i chwytać za gardło tylko dlatego, że był napisany przez homoseksualistę. Gdzie jest, do cholery, granica?
Akcja rozgrywa się w świecie przyszłości. Ziemia zagrożona jest zniszczeniem przez obce istoty spoza układu słonecznego. W celu przeciwstawienia się temu zagrożeniu ludzkość ucieka się do niecodziennej metody - wybiera spośród urodzonych na całym świecie dzieci te najinteligentniejsze i od najmłodszych lat przygotowuje je w orbitalnej szkole wojennej. Twarde warunki, wyszukany program edukacyjny oraz intensywne ćwiczenia bojowe mają nie tylko ukształtować świetnych żołnierzy, ale przede wszystkim wyłonić stratega, zdolnego pokierować ziemskimi siłami kosmicznymi w tej rozgrywce o śmierć i życie.
Jedną z głównych ról zagra Harrison Ford.
Powieść od zawsze cieszyła się całkiem zasłużoną sławą i była/jest jedną z najbardziej poczytnych książek hard SF, ale...
Jak się dowiadujemy z Filmwebu:
Homofob Card największym zagrożeniem adaptacji "Gry Endera"?
Summit staje przed bardzo poważnym wyzwaniem: co zrobić z "Ender's Game". A wszystko przez autora literackiego pierwowzoru "Gry Endera" Orsona Scotta Carda.
Card jest jednym z najbardziej zacietrzewionych przeciwników przyznawania praw obywatelskich mniejszościom seksualnym. W jednym z tekstów napisał, że małżeństwo ma dla niego tylko jedną definicję i każdy rząd, który będzie próbował to zmienić, uzna za wrogi i zrobi wszystko, by go obalić. Homofob Card największym zagrożeniem adaptacji "Gry Endera"?
Choć opinie Carda o homoseksualistach znane są od lat, zrobiło się o nim głośno teraz, kiedy DC Comics ogłosiło, że zatrudniło go do napisania jednego z odcinków nowej antologii przygód Supermana. Natychmiast zaczął się rwetes. Wielu fanów komiksu zapowiedziało bojkot wydania. Podobnie niektóre sieci sprzedające komiksy poinformowały, że numeru autorstwa Carda nie będą sprzedawać.
Taka reakcja stwarza przed Summitem bardzo poważny problem. Adaptację "Gry Endera" trudno sobie wyobrazić bez promocji osobą Carda, tak jak adaptacji "Harry'ego Pottera" bez J.K. Rowling. Studio jedna wydało 110 milionów dolarów na produkcję i nie może też pozwolić sobie na budowanie wokół filmu negatywnego klimatu. Obraz miał być m.in. promowany na Comic Conie i studio musi podjąć decyzję, czy chce, by gościem panelu był Card.
Innymi słowy, nie będziemy promować/adaptować/mieć cokolwiek wspólnego z dziełami człowieka, który w otwarty sposób wyraża swój sprzeciw przeciwko uprawomocnianiu związków homoseksualnych? Dobrze zrozumiałem?
Nie ma znaczenia, że to cykl, w którym nie ma słowa o takowych związkach, czy to w aspekcie negatywnym czy pozytywnym. Liczy się osoba autora.
Dawniej palono książki np. pisarzy pochodzenia żydowskiego. Wciągano na czarne listy artystów, których podejrzewano o sprzyjanie komunistom. Dzisiaj zaczyna się nowy rozdział.

Ja nie mam tak radykalnych poglądów jak Card. Moja niechęć przejawia się w zasadzie tylko do odwracania z niesmakiem wzroku na widok dwóch migdalących się facetów. To jednak wystarcza, by przypiąć mi łatkę homofoba - i ok, niech tak będzie. Ale nawet ja, w tej całej swojej domniemanej nienawiści, nie odrzucam muzyki Queen, bo Freddie wolał facetów. A wiersz "Pogrzebowy Blues" W.H.Audena nie przestaje mnie wzruszać i chwytać za gardło tylko dlatego, że był napisany przez homoseksualistę. Gdzie jest, do cholery, granica?