A ostatnio ta odpowiedź zrobiła się jeszcze bardziej pokomplikowana - możliwe SPOILERY - bo nadal nie wiadomo, kto zabił jego żonę... Równie dobrze to nadal mógł być on. Świetna jest scena na dziedzińcu więzienia, gdy okazuje się, że skala manipulacji może być naprawdę przeogromna... Ja przyznam, że się nabrałem Ja do tej pory uważałem, że on ukrywa kogoś, kogo zna, kto dokonał tej zbrodni, a jednocześnie z jakiś powodów nie może go ujawnić. Dlatego wziął winę na siebie.
Cały czas się zastanawiałem, dlaczego ten epizod był tak znakomity. Coś mnie tknęło, spojrzałem, kto reżyserował - Jonathan Demme - czyli reżyser "Milczenia owiec". Jakoś wszystko stało się bardziej jasne Każda scena dopracowana w każdym detalu, prowadzenie postaci, a i niektóre sceny - to czyste cytaty lub aluzje z Jego najważniejszego filmu. Choćby wizyta w przechowalni... Odcinek majstersztyk!
A ostatnio ta odpowiedź zrobiła się jeszcze bardziej pokomplikowana - [color=#BF0000]możliwe SPOILERY[/color] - bo nadal nie wiadomo, kto zabił jego żonę... Równie dobrze to nadal mógł być on. Świetna jest scena na dziedzińcu więzienia, gdy okazuje się, że skala manipulacji może być naprawdę przeogromna... Ja przyznam, że się nabrałem :) Ja do tej pory uważałem, że on ukrywa kogoś, kogo zna, kto dokonał tej zbrodni, a jednocześnie z jakiś powodów nie może go ujawnić. Dlatego wziął winę na siebie.
Cały czas się zastanawiałem, dlaczego ten epizod był tak znakomity. Coś mnie tknęło, spojrzałem, kto reżyserował - [b]Jonathan Demme[/b] - czyli reżyser [b]"Milczenia owiec"[/b]. Jakoś wszystko stało się bardziej jasne :) Każda scena dopracowana w każdym detalu, prowadzenie postaci, a i niektóre sceny - to czyste cytaty lub aluzje z Jego najważniejszego filmu. Choćby wizyta w przechowalni... :) Odcinek majstersztyk!
Dopiero jestem po 8, czyli porwaniu. Scena paniki więźnia i uspokojenie go przez największego zakapiora wśród strażników jest mocna. Również pretensje Holdera do Bullet robią wrażenie, miotnął nią jakby nic nie ważyła. Ale motyw rozmowy dziewczynki z obciętym palcem z Bullet zdradził według mnie tożsamość mordercy.
A JEST NIM:
Spoiler:
Partner Holdera.
-- 28.07.2013 18:53 --
Po 9 odcinku. Niby wszystko już jest powoli wyjaśnione i jakby zbliżało się ku końcowi, a ja dalej mam przeczucie, co do osoby ze spoilera W sumie, to teraz nawet jeszcze większe. albo wyjdę na idiotę albo na geniusza
Dopiero jestem po 8, czyli porwaniu. Scena paniki więźnia i uspokojenie go przez największego zakapiora wśród strażników jest mocna. Również pretensje Holdera do Bullet robią wrażenie, miotnął nią jakby nic nie ważyła. Ale motyw rozmowy dziewczynki z obciętym palcem z Bullet zdradził według mnie tożsamość mordercy.
A JEST NIM:
[spoiler]Partner Holdera. :P[/spoiler]
-- 28.07.2013 18:53 --
Po 9 odcinku. Niby wszystko już jest powoli wyjaśnione i jakby zbliżało się ku końcowi, a ja dalej mam przeczucie, co do osoby ze spoilera :) W sumie, to teraz nawet jeszcze większe. albo wyjdę na idiotę albo na geniusza :P
Odcinek 10 jest tak przejmujący, drastyczny w wymowie, tak emocjonalny, że chyba już bardziej się nie da... bo przekroczyłoby się jakąś granicę wytrzymałości widza.
Odcinek 10 jest tak przejmujący, drastyczny w wymowie, tak emocjonalny, że chyba już bardziej się nie da... bo przekroczyłoby się jakąś granicę wytrzymałości widza.
Już na spokojnie, dopiszę parę słów, wrzucę w spoiler, bo zdradzam zakończenie epizodu (jeśli ktoś nie zamierza oglądać, to również zapraszam do lektury - chciałem to wrzucić na bloga, ale nie sposób nie mówić o tym odcinku, a więc bym zdradził tym, co się zabierają do oglądania, np. jc-k):
Spoiler:
Zacznę od cytatu: "Końcówka, ostatnie 10 minut... Nie mam słów, a jestem za karą śmierci. Byłem?!" To wypowiedź kogoś o ksywie WILUsiek - zaczerpnięta z Release24.
Ja akurat zawsze byłem przeciw, więc teoretycznie nic się nie zmieniło. Jednak to, jak to zostało zrobione, jak ukazane... myślę, że to mocno powyżej ważnego filmu "Dead Men Walking", który swego czasu wzbudził wiele emocji.
Dlaczego jestem przeciw? Z wielu różnych powodów, ale chyba ten najważniejszy to taki, który sformułował Tarrou w powieści Camusa - gdy zgadzamy się na karę śmierci, wpuszczamy przez furtkę zło, które nas zaraża, infekuje, a na dodatek czynimy to w świetle prawa, więc tym bardziej pozwalamy na sankcjonowanie barbarzyństwa.
Rozumiem potrzebę odwetu. Nie potępiam rodzin, które głośno krzyczą, żeby zabić mordercę, bo odebrał życie komuś im najbliższemu. Ale tutaj właśnie wkracza prawo, coś więcej niż wewnętrzne potrzeby człowieka, grupy ludzi. Winno być ponad tym. Oczywiście, jestem za jak najbardziej surowymi karami, pełne dożywocie, bez możliwości wyjścia przedterminowego, surowe warunki bytowania, takie, które zapewniają przetrwanie, bez żadnych dodatkowych wygód. Ale nie powinniśmy pozwalać na zabijanie w majestacie prawa, bo tym samym czynimy te prawo prostą zasadą "oko a oko", "ząb za ząb". A statystyki udowadniają, że kara śmierci nie zmniejsza ilości przestępstw. To czyni - pewność wykrycia, szybkie ukaranie. A więc zupełnie inne mechanizmy odstraszające.
Odcinek ten jest przejmujący nieprawdopodobnie. Nie dlatego, że najprawdopodobniej zabito człowieka, który tej zbrodni nie popełnił. Tego na razie nie wiemy tak naprawdę. To na dodatek jest zły człowiek, sam mówi, jak wiele zła popełnił. Ale dramat zaczyna się od chwili, gdy zostaje mu odmówienie spotkanie z synem. Na godzinę przed śmiercią. Moment, kiedy idzie na śmierć, kiedy staje na szubienicy, kiedy strażnicy zakładają mu kaptur, kiedy spada, kiedy dusi się, bo (najprawdopodobniej przy udziale szalonego strażnika, który też notabene nie wytrzymał napięcia) źle go zważono - kiedy słyszymy te dźwięki, które przypominają płacz dziecka... nie wiem, jak to zrobili, ale człowiek patrzy na to ze ściśniętym gardłem, jakby oglądał coś prawdziwego, a nie tylko fikcję. I wie, że to jest złe. Nawet jeśli Seward był winny.
Zastanawia mnie, kto przychodzi na te egzekucje. Tam było dużo osób. Czemu była Sara, to wiem. Ale czemu inni? Co oni tam robili? Nawet jeśli byli tam jacyś eksperci, którzy muszą być, to aż tylu? Czemu ktoś na to patrzy? Sara reaguje tak ludzko, tak przerażająco ludzko, bo co może zrobić...
Jestem przeciwny karze śmierci też z powodu tych, którzy tam muszą być - jako strażnicy, wykonawcy - nikt nie powinien być stawiany w takiej sytuacji. Niby nikt nie jest odpowiedzialny, bo jedni tylko stoją, kilku wciska guzik, żeby nie było tego, kto robi to sam. Ale uczestniczyć w czymś takim samo w sobie jest czymś, co musi zmienić człowieka na zawsze.
Ten sezon to najlepsza rzecz, jaką widziałem do wielu lat. Myślę, że nie tylko jako serial, ale jako kino w ogóle. Tym bardziej, że wychodząc od popkulturowego fundamentu serialu kryminalnego, uczynił coś, co jest domeną arcydzieł - wstrząsa. I nie epatowaniem okrucieństwem, bo to łatwe jest, ale wstrząsa dogłębnie, tak, że aż trudno oglądać. Scena, w której Holder roztrzaskuje puszki piwa na cmentarzu, jest wielka. I udowadnia (nawet pomijając to, co pisałem powyżej), że podział na kulturę niską i wysoką jest tylko schematem, który nic nie znaczy, który umożliwia co bardziej leniwym odrzucanie z automatu tego, co znajduje się w tej zakazanej sferze tzw. popkultury.
Już na spokojnie, dopiszę parę słów, wrzucę w spoiler, bo zdradzam zakończenie epizodu (jeśli ktoś nie zamierza oglądać, to również zapraszam do lektury - chciałem to wrzucić na bloga, ale nie sposób nie mówić o tym odcinku, a więc bym zdradził tym, co się zabierają do oglądania, np. jc-k):
[spoiler]Zacznę od cytatu: [b]"Końcówka, ostatnie 10 minut... Nie mam słów, a jestem za karą śmierci. Byłem?!"[/b] To wypowiedź kogoś o ksywie [b]WILUsiek[/b] - zaczerpnięta z [b]Release24[/b].
Ja akurat zawsze byłem przeciw, więc teoretycznie nic się nie zmieniło. Jednak to, jak to zostało zrobione, jak ukazane... myślę, że to mocno powyżej ważnego filmu "Dead Men Walking", który swego czasu wzbudził wiele emocji.
Dlaczego jestem przeciw? Z wielu różnych powodów, ale chyba ten najważniejszy to taki, który sformułował Tarrou w powieści Camusa - gdy zgadzamy się na karę śmierci, wpuszczamy przez furtkę zło, które nas zaraża, infekuje, a na dodatek czynimy to w świetle prawa, więc tym bardziej pozwalamy na sankcjonowanie barbarzyństwa.
Rozumiem potrzebę odwetu. Nie potępiam rodzin, które głośno krzyczą, żeby zabić mordercę, bo odebrał życie komuś im najbliższemu. Ale tutaj właśnie wkracza prawo, coś więcej niż wewnętrzne potrzeby człowieka, grupy ludzi. Winno być ponad tym. Oczywiście, jestem za jak najbardziej surowymi karami, pełne dożywocie, bez możliwości wyjścia przedterminowego, surowe warunki bytowania, takie, które zapewniają przetrwanie, bez żadnych dodatkowych wygód. Ale nie powinniśmy pozwalać na zabijanie w majestacie prawa, bo tym samym czynimy te prawo prostą zasadą "oko a oko", "ząb za ząb". A statystyki udowadniają, że kara śmierci nie zmniejsza ilości przestępstw. To czyni - pewność wykrycia, szybkie ukaranie. A więc zupełnie inne mechanizmy odstraszające.
Odcinek ten jest przejmujący nieprawdopodobnie. Nie dlatego, że najprawdopodobniej zabito człowieka, który tej zbrodni nie popełnił. Tego na razie nie wiemy tak naprawdę. To na dodatek jest zły człowiek, sam mówi, jak wiele zła popełnił. Ale dramat zaczyna się od chwili, gdy zostaje mu odmówienie spotkanie z synem. Na godzinę przed śmiercią. Moment, kiedy idzie na śmierć, kiedy staje na szubienicy, kiedy strażnicy zakładają mu kaptur, kiedy spada, kiedy dusi się, bo (najprawdopodobniej przy udziale szalonego strażnika, który też notabene nie wytrzymał napięcia) źle go zważono - kiedy słyszymy te dźwięki, które przypominają płacz dziecka... nie wiem, jak to zrobili, ale człowiek patrzy na to ze ściśniętym gardłem, jakby oglądał coś prawdziwego, a nie tylko fikcję. I wie, że to jest złe. Nawet jeśli Seward był winny.
Zastanawia mnie, kto przychodzi na te egzekucje. Tam było dużo osób. Czemu była Sara, to wiem. Ale czemu inni? Co oni tam robili? Nawet jeśli byli tam jacyś eksperci, którzy muszą być, to aż tylu? Czemu ktoś na to patrzy? Sara reaguje tak ludzko, tak przerażająco ludzko, bo co może zrobić...
Jestem przeciwny karze śmierci też z powodu tych, którzy tam muszą być - jako strażnicy, wykonawcy - nikt nie powinien być stawiany w takiej sytuacji. Niby nikt nie jest odpowiedzialny, bo jedni tylko stoją, kilku wciska guzik, żeby nie było tego, kto robi to sam. Ale uczestniczyć w czymś takim samo w sobie jest czymś, co musi zmienić człowieka na zawsze.[/spoiler]
Ten sezon to najlepsza rzecz, jaką widziałem do wielu lat. Myślę, że nie tylko jako serial, ale jako kino w ogóle. Tym bardziej, że wychodząc od popkulturowego fundamentu serialu kryminalnego, uczynił coś, co jest domeną arcydzieł - wstrząsa. I nie epatowaniem okrucieństwem, bo to łatwe jest, ale wstrząsa dogłębnie, tak, że aż trudno oglądać. Scena, w której Holder roztrzaskuje puszki piwa na cmentarzu, jest wielka. I udowadnia (nawet pomijając to, co pisałem powyżej), że podział na kulturę niską i wysoką jest tylko schematem, który nic nie znaczy, który umożliwia co bardziej leniwym odrzucanie z automatu tego, co znajduje się w tej zakazanej sferze tzw. popkultury.
Zaskoczenie. Dość duże, ale logiczne. Wszystko splotło się w sensowną całość. Tym bardziej przejmujący staje się poprzedni epizod. Rzeczywiście zabito niewinnego człowieka...
Pierwsza część finału to uspokojenie po tym, co działo się wcześniej. Niektórym się coś udało, innym nie. Ciekawa jest ta scena na dachu, gdy ten, który marzył o karierze wyrzuca narkotyki. Ale już jego dziewczynie wyszło inaczej. Życiowe, taki jest ten serial.
Nie o wszystkich się dowiadujemy, co dalej. Bardzo ciekawą rzecz mówi ten zły strażnik, że pół życia spędził w tym miejscu, w zasadzie jak więzień. Co będzie dalej z tym "dobrym"? Tego nie wiemy.
Druga część to już pełne napięcia śledztwo, które prowadzi do antycznej z ducha tragedii. Holder nie pomógł tym razem. Ostatnia scena jest inna, niż zazwyczaj byśmy to zobaczyli. W tradycyjnym amerykańskim serialu górę wzięłaby odpowiedzialność, sprawiedliwość, prawo. Tutaj nie. W jakimś sensie Sara nie miała innego wyjścia. Skala zniszczeń, których dokonał ten człowiek była za duża.
Najbardziej przerażające jest chyba właśnie to, że to nie był potwór, jakiś przybysz z obcej planety, monstrum, które wypełzło z czeluści ziemi, by siać zniszczenia. To człowiek, jeden z nas.
Zazdroszczę tym, którzy dopiero zaczną oglądać. Choć to bardzo okrutna przyjemność, trochę masochistyczna, patrzeć na ten serial. Opisuje on świat tak straszny, że jeszcze trochę, a zostałaby już całkowita ciemność.
Widzicie, otóż to było najgorsze ze wszystkiego - podejrzenie, że oni nie są nieludzcy. Przenikało to z wolna do świadomości. Wyli i skakali, i kręcili się, i wykrzywiali straszliwie; a najbardziej ze wszystkiego przejmowała mnie właśnie myśl o ich człowieczeństwie - takim samym jak moje - myśl o mym odległym powinowactwie z tym dzikim namiętnym wrzaskiem.
[spoiler]Zaskoczenie. Dość duże, ale logiczne. Wszystko splotło się w sensowną całość. Tym bardziej przejmujący staje się poprzedni epizod. Rzeczywiście zabito niewinnego człowieka...
Pierwsza część finału to uspokojenie po tym, co działo się wcześniej. Niektórym się coś udało, innym nie. Ciekawa jest ta scena na dachu, gdy ten, który marzył o karierze wyrzuca narkotyki. Ale już jego dziewczynie wyszło inaczej. Życiowe, taki jest ten serial.
Nie o wszystkich się dowiadujemy, co dalej. Bardzo ciekawą rzecz mówi ten zły strażnik, że pół życia spędził w tym miejscu, w zasadzie jak więzień. Co będzie dalej z tym "dobrym"? Tego nie wiemy.
Druga część to już pełne napięcia śledztwo, które prowadzi do antycznej z ducha tragedii. Holder nie pomógł tym razem. Ostatnia scena jest inna, niż zazwyczaj byśmy to zobaczyli. W tradycyjnym amerykańskim serialu górę wzięłaby odpowiedzialność, sprawiedliwość, prawo. Tutaj nie. W jakimś sensie Sara nie miała innego wyjścia. Skala zniszczeń, których dokonał ten człowiek była za duża.
Najbardziej przerażające jest chyba właśnie to, że to nie był potwór, jakiś przybysz z obcej planety, monstrum, które wypełzło z czeluści ziemi, by siać zniszczenia. To człowiek, jeden z nas.[/spoiler]
Zazdroszczę tym, którzy dopiero zaczną oglądać. Choć to bardzo okrutna przyjemność, trochę masochistyczna, patrzeć na ten serial. Opisuje on świat tak straszny, że jeszcze trochę, a zostałaby już całkowita ciemność.
[i]Widzicie, otóż to było najgorsze ze wszystkiego - podejrzenie, że oni nie są nieludzcy. Przenikało to z wolna do świadomości. Wyli i skakali, i kręcili się, i wykrzywiali straszliwie; a najbardziej ze wszystkiego przejmowała mnie właśnie myśl o ich człowieczeństwie - takim samym jak moje - myśl o mym odległym powinowactwie z tym dzikim namiętnym wrzaskiem. [/i]
Warto dodać, że jak ktoś nie ma czasu, a ma ochotę zobaczyć, to w zasadzie może obejrzeć sam trzeci sezon, który jest historią zamkniętą, z własnym zakończeniem. Owszem, emocje będą dużo mniejsze, bo nie będzie się znało głównych bohaterów, ale jeśli chodzi o same fakty, wydarzenia fabularne, postaci poza tą dwójką, to dwa pierwsze sezony i trzeci są praktycznie zupełnie rozdzielne. Ja oczywiście zachęcam, jeśli jeszcze ktoś nie widział, żeby zobaczyć całość.
Warto dodać, że jak ktoś nie ma czasu, a ma ochotę zobaczyć, to w zasadzie może obejrzeć sam trzeci sezon, który jest historią zamkniętą, z własnym zakończeniem. Owszem, emocje będą dużo mniejsze, bo nie będzie się znało głównych bohaterów, ale jeśli chodzi o same fakty, wydarzenia fabularne, postaci poza tą dwójką, to dwa pierwsze sezony i trzeci są praktycznie zupełnie rozdzielne. Ja oczywiście zachęcam, jeśli jeszcze ktoś nie widział, żeby zobaczyć całość.
Zazdroszczę, choć tak sobie myślę, że to ostatnia rzecz, jaką powinnaś oglądać Ten serial jest tak bezwzględny, w zasadzie ten sezon, jak najmroczniejsza, skandynawska noc. Żeby później nie było, że namówiłem Cię na takie rzeczy!
Zazdroszczę, choć tak sobie myślę, że to ostatnia rzecz, jaką powinnaś oglądać ;) Ten serial jest tak bezwzględny, w zasadzie ten sezon, jak najmroczniejsza, skandynawska noc. Żeby później nie było, że namówiłem Cię na takie rzeczy!
Zakończenie spowodowało, że leżę, scena kiedy Holden przesłuchiwany jest przez wewnętrzny i pojawia się ten jego kumpel któremu dał w japę - " wyjmijcie tampon z dupy i go wypuście, nie rozwiązalibyście sprawy nawet gdyby spadła wam na łeb". Świetne.
A klimat, mroczność - rewelacja - toż to cięższe nawet od Milczenia Owiec było.
Nie wiem dlaczego ale oglądając ten serial miałem skojarzenia z filmem Zły Porucznik z Harvey'em , i trochę z Obcym - 8 pasażerem [ jedyny film na którym się trochę bałem ].
Majstersztyk
Zakończenie spowodowało, że leżę, scena kiedy Holden przesłuchiwany jest przez wewnętrzny i pojawia się ten jego kumpel któremu dał w japę - " wyjmijcie tampon z dupy i go wypuście, nie rozwiązalibyście sprawy nawet gdyby spadła wam na łeb". Świetne. A klimat, mroczność - rewelacja - toż to cięższe nawet od Milczenia Owiec było. Nie wiem dlaczego ale oglądając ten serial miałem skojarzenia z filmem Zły Porucznik z Harvey'em , i trochę z Obcym - 8 pasażerem [ jedyny film na którym się trochę bałem :)]. Majstersztyk
Cóż mogę jeszcze napisać. Rewelacja.
Jestem właśnie przed finałem, 11-12 odcinek.
Nie ważne pogoda, wolne dni itd. jak odpalę taki serial to siedzenie przed kompem nie jest strata czasu.
Ktoś widział 3 serie duńskiej wersji? Czy historia jest ta sama?
Cóż mogę jeszcze napisać. Rewelacja. Jestem właśnie przed finałem, 11-12 odcinek. Nie ważne pogoda, wolne dni itd. jak odpalę taki serial to siedzenie przed kompem nie jest strata czasu.
Ktoś widział 3 serie duńskiej wersji? Czy historia jest ta sama?
Jestem w połowie 3 serii.
Bardzo dobry sezon. Moim zdaniem dużo lepszy niż 2 poprzednie, gdzie mimo wszystko było więcej zwrotów akcji i sensacji z mocnym obyczajem w tle.
Teraz mamy ponury obraz życia młodych zagubionych. Oskarżenie systemu, który potrafi "wypluć" ich na margines, który stawia na ich drodze ludzi nieodpowiednich - takie znikąd pomocy.
Oskarżenie rodziców, że nie sprostali zadaniu, ale przecież oni też grają swoją rolę po raz pierwszy i wprawy im brakuje, a sami pewnie ciągną za sobą bagaż własnych doświadczeń, które kładą się cieniem na ich życie. I to uczucie, że właściwie nikomu nie zależy, jakieś cholerne przyzwolenie na dzianie się takich okropieństw. Partner Holdera, który myśli tylko o żarciu i budowaniu własnej legendy - gliny z doświadczeniem 23-letnim, ale bez serca do pracy, którą wykonuje. Linden, niby przeżywa tę mroczną historię jaką o dzieciakach opowiada ulica, ale wszystko to przez pryzmat sprawy sprzed 3 lat, którą skopała.
Ponury obraz niemocy, działania ograniczające się do zbierania trupów z ulicy i dbanie żeby przy tym sobie rąk zbytnio nie pobrudzić i kariery nie zaprzepaścić.
Więzienie i jego lokator z wyrokiem śmierci - to osobny dramat. Chyba spodziewam się, że jego historia będzie kolejnym dowodem na nonsensy, jakie przytrafiają się wymiarowi sprawiedliwości.
A wszystko to dzieje się w deszczu, mroku i brudzie, który pogłębia nasze poczucie bezwzględności działania ludzkich potworów, ale także pewnej obojętności społecznej na realia, które tym potworom sprzyjają, pogłębia wrażenie bezsilność i zabija nadzieję, że można cokolwiek naprawić. Dla niektórych dodatkowo, to opisanie mrocznych realiów stanowi pewne ostrzeżenie, żeby nie przegapić czegoś, co kiedyś może nas lub kogoś nam bliskiego, w ten mrok wrzucić. To tylko serial, ale gdzieś tam dotyka bardzo ważnych spraw.
Podoba mi się sposób filmowania, tak dopasowany do treści. Świetne ujęcie dziewczyny zrobione poprzez rurę.
Linden, z pozoru spokojna i opanowana a jednak w środku, jak granat bez zawleczki.
Holder, niby luzak a potrafiący znaleźć trochę ciepła np. dla Pocisku (a?), Holder ma fajny głos i on z nim razem gra nieźle. Fajna scena ze zdominowaniem pitbula.
I Pocisk. Tak wkurzająca gówniara, a wewnątrz wrażliwa osoba.
Oglądam dalej, bo warto - chociaż to ciężki obraz.
Jestem w połowie 3 serii. Bardzo dobry sezon. Moim zdaniem dużo lepszy niż 2 poprzednie, gdzie mimo wszystko było więcej zwrotów akcji i sensacji z mocnym obyczajem w tle. Teraz mamy ponury obraz życia młodych zagubionych. Oskarżenie systemu, który potrafi "wypluć" ich na margines, który stawia na ich drodze ludzi nieodpowiednich - takie znikąd pomocy. Oskarżenie rodziców, że nie sprostali zadaniu, ale przecież oni też grają swoją rolę po raz pierwszy i wprawy im brakuje, a sami pewnie ciągną za sobą bagaż własnych doświadczeń, które kładą się cieniem na ich życie. I to uczucie, że właściwie nikomu nie zależy, jakieś cholerne przyzwolenie na dzianie się takich okropieństw. Partner Holdera, który myśli tylko o żarciu i budowaniu własnej legendy - gliny z doświadczeniem 23-letnim, ale bez serca do pracy, którą wykonuje. Linden, niby przeżywa tę mroczną historię jaką o dzieciakach opowiada ulica, ale wszystko to przez pryzmat sprawy sprzed 3 lat, którą skopała. Ponury obraz niemocy, działania ograniczające się do zbierania trupów z ulicy i dbanie żeby przy tym sobie rąk zbytnio nie pobrudzić i kariery nie zaprzepaścić. Więzienie i jego lokator z wyrokiem śmierci - to osobny dramat. Chyba spodziewam się, że jego historia będzie kolejnym dowodem na nonsensy, jakie przytrafiają się wymiarowi sprawiedliwości. A wszystko to dzieje się w deszczu, mroku i brudzie, który pogłębia nasze poczucie bezwzględności działania ludzkich potworów, ale także pewnej obojętności społecznej na realia, które tym potworom sprzyjają, pogłębia wrażenie bezsilność i zabija nadzieję, że można cokolwiek naprawić. Dla niektórych dodatkowo, to opisanie mrocznych realiów stanowi pewne ostrzeżenie, żeby nie przegapić czegoś, co kiedyś może nas lub kogoś nam bliskiego, w ten mrok wrzucić. To tylko serial, ale gdzieś tam dotyka bardzo ważnych spraw. Podoba mi się sposób filmowania, tak dopasowany do treści. Świetne ujęcie dziewczyny zrobione poprzez rurę. Linden, z pozoru spokojna i opanowana a jednak w środku, jak granat bez zawleczki. Holder, niby luzak a potrafiący znaleźć trochę ciepła np. dla Pocisku (a?), Holder ma fajny głos i on z nim razem gra nieźle. Fajna scena ze zdominowaniem pitbula. I Pocisk. Tak wkurzająca gówniara, a wewnątrz wrażliwa osoba. Oglądam dalej, bo warto - chociaż to ciężki obraz.
Przed Tobą najbardziej dramatyczne wydarzenia... Nadal w pamięci siedzi mi przedfinałowy odcinek, uważam go za jeden z najlepszych epizodów wszechczasów, a może i najlepszy, bo takiej skali emocji, wyrażonej w tak drastycznie rzeczowy sposób, to nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem. Mam nadzieję, że jak już zobaczysz, to cofniesz się od tego, co o nim pisałem i odniesiesz się do tego.
I weselsza kwestia. Aktorka, która grała postać Bullet, trafi do obsady "Arrow" Zupełnie inna bajka, ale fajnie, że będzie można Ją oglądać w innym serialu \
Przed Tobą najbardziej dramatyczne wydarzenia... Nadal w pamięci siedzi mi przedfinałowy odcinek, uważam go za jeden z najlepszych epizodów wszechczasów, a może i najlepszy, bo takiej skali emocji, wyrażonej w tak drastycznie rzeczowy sposób, to nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem. Mam nadzieję, że jak już zobaczysz, to cofniesz się od tego, co o nim pisałem i odniesiesz się do tego.
I weselsza kwestia. Aktorka, która grała postać Bullet, trafi do obsady "Arrow" :) Zupełnie inna bajka, ale fajnie, że będzie można Ją oglądać w innym serialu :)\
Z kolei Holder gra w dwóch częściach "Snaba Cash", czyli ekranizacjach znakomitych powieści Lapidusa "Szybki cash" i "Zimna stal": http://lubimyczytac.pl/ksiazka/27802/szybki-cash-glod-nienawisc-pogon
Książki czytałem, faktycznie rewelacyjne, zupełnie inne od klasycznych skandynawskich kryminałów, filmów jeszcze nie widziałem, ale się zabieram :)
Po finale!
Podtrzymuję swoje zdanie. Trzeci sezon to mistrzostwo.
Patrzę teraz na historię opowiedzianą w dwóch pierwszych sezonach, która wydawała mi się mocna, ponura , obnażająca mechanizmy władzy, ciemnych interesów i ambicji zaspokajanych za wszelką cenę.
Ciąg zdarzeń, który wplątuje przypadkową osobę w tę grę robiąc z niej jednak przypadkową ofiarę.
I późniejsze wydarzenia - powolny rozpad rodziny wywołany tragedią, jaka ją spotkała.
I dwójka policjantów, każdy z nich walczący ze swoją przeszłością i próbujący odnaleźć się w świecie obecnym. Zawodowo i prywatnie. Para ludzi poobijanych przez życie, którzy teraz stanowią dla siebie wzajemnie oparcie. Przyjaźń, zrozumienie, lojalność i dociekliwość różna u każdego z nich, ale się uzupełniająca.
Spotkają się po roku, w 3 sezonie przy sprawie tak mrocznej i strasznej, dziejącej się na ulicach zaludnionych dzieciakami bez przyszłości, dzieciakami, których marzenia zabija rodzina dysfunkcyjna, system, który gubi ich w swoich statystykach, społeczeństwo, które chce być jak najdalej od skutków i jednocześnie nie zastanawia się nad przyczynami. Dalej są uzależnienia, nocleg pod mostem, prostytucja i mamy gotowe ofiary wszelkiej maści zboków albo materiał na regularnych przestępców. I wszechogarniająca, niszcząca obojętność .
Tu nie mamy do czynienia z przypadkiem - to system.
W tle mamy sprawę sprzed 3 lat, która wpisuje się w historię dzisiejszą. I ponownie, jak w poprzednich, tak i w tym sezonie są tropy mylące, które powodują, że niejednokrotnie zmuszeni jesteśmy do przedefiniowania swoich podejrzeń czy domysłów.
Tak, ten serial zaskakuje nas ciągłymi zwrotami i udowadnia, że pierwsze wrażenie może być cholernie mylące.
I tu, Linden ze swoją dociekliwością i chęcią wyjaśnienia wątpliwości, i Holder, który dotrzymuje jej kroku, początkowo chyba tylko przez lojalność w stosunku do Linden- potem, może za sprawą Bullet, angażuje się coraz bardziej. Bardzo podoba mi się pokazanie tych dwóch postaci i wiążących ich relacji.
Mistrzowski odcinek 8. Jesteśmy w samochodzie w roli ofiary. Czujemy ten lęk, próbujemy przeżyć i przekazać na zewnątrz sygnał, który może nas uratować. Ciarki czułam porządne. I wreszcie przywołanie tej sceny, którą mógł pamiętać Holder, sceny, która jakoś tam, kiedyś ich połączyła. Świetnie zagrane role Linden i Holdera - Bostonq coś o Oskarach przy tej okazji pisał - to się do zdania przyłączam.
I na koniec. Na wielu ogromne wrażenie zrobiły odcinki finałowe. Ja,może przewidując w pewnym momencie taki przebieg spraw w więzieniu, byłam na to przygotowana, nie odebrałam tych scen aż tak emocjonalnie. Większe emocje towarzyszyły mi w pierwszych epizodach pokazujących cały koszmar życia na ulicy.
Zakończenie? Chyba nie mogło być inne. W Linden skupiło się tak wiele emocji i uczuć, że nie dało się inaczej.
Rozumiem, i mnie też Holder pewnie by nie przekonał.
Uff, dobry serial i można byłoby jeszcze wiele napisać i nad wieloma kwestiami się zatrzymać.
Obiecane odniesienie się do spoilera Bostonga.
Spoiler:
Kara śmierci?
Nie, nie jestem za. Główną, podstawową przyczyną nie jest u mnie postawa humanitarna.
Takie "nie wolno zabijać " niezależnie od przesłanek.
Owszem, widzę w karze śmierci coś, co może prowadzić do odczłowieczenia wykonawcy tej kary.
Nie rozumiem "ceremonii", która wymierzeniu tej kary towarzyszy.
Wzbudza mój sprzeciw fakt, że jedna osoba (np. gubernator, prokurator) decyduje, czy wątpliwości zgłoszone tuż przed egzekucją, są zasadne. Tu każda, najmniejsza poszlaka powinna powodować wstrzymanie wykonania wyroku.
Zdaję sobie sprawę, że jest wiele przypadków, gdzie człowiek jest takim potworem, że zasługuje na więcej niż jeden wyrok śmierci i nie jedną, a kilka śmierci.
Czy to zemsta społeczeństwa, zapłata, eliminacja?
Mogę sobie wyobrazić siebie podejmująca decyzję o czyjejś śmierci - gdybym miała 100 procentową pewność winy, winy strasznej.
Właśnie - pewność. Czy możemy mieć gwarancję, że ją mamy? I to jest dla mnie podstawowym argumentem przeciwko karze śmierci. W tym przypadku błędu nie da się już nigdy naprawić.
Wolę żyć ze świadomością, że jakiś potwór funkcjonuje w celi i żre za moje podatki, niż dowiedzieć się po latach, że zabito niewinnego.
Po finale! Podtrzymuję swoje zdanie. Trzeci sezon to mistrzostwo. Patrzę teraz na historię opowiedzianą w dwóch pierwszych sezonach, która wydawała mi się mocna, ponura , obnażająca mechanizmy władzy, ciemnych interesów i ambicji zaspokajanych za wszelką cenę. Ciąg zdarzeń, który wplątuje przypadkową osobę w tę grę robiąc z niej jednak przypadkową ofiarę. I późniejsze wydarzenia - powolny rozpad rodziny wywołany tragedią, jaka ją spotkała. I dwójka policjantów, każdy z nich walczący ze swoją przeszłością i próbujący odnaleźć się w świecie obecnym. Zawodowo i prywatnie. Para ludzi poobijanych przez życie, którzy teraz stanowią dla siebie wzajemnie oparcie. Przyjaźń, zrozumienie, lojalność i dociekliwość różna u każdego z nich, ale się uzupełniająca.
Spotkają się po roku, w 3 sezonie przy sprawie tak mrocznej i strasznej, dziejącej się na ulicach zaludnionych dzieciakami bez przyszłości, dzieciakami, których marzenia zabija rodzina dysfunkcyjna, system, który gubi ich w swoich statystykach, społeczeństwo, które chce być jak najdalej od skutków i jednocześnie nie zastanawia się nad przyczynami. Dalej są uzależnienia, nocleg pod mostem, prostytucja i mamy gotowe ofiary wszelkiej maści zboków albo materiał na regularnych przestępców. I wszechogarniająca, niszcząca obojętność . Tu nie mamy do czynienia z przypadkiem - to system. W tle mamy sprawę sprzed 3 lat, która wpisuje się w historię dzisiejszą. I ponownie, jak w poprzednich, tak i w tym sezonie są tropy mylące, które powodują, że niejednokrotnie zmuszeni jesteśmy do przedefiniowania swoich podejrzeń czy domysłów. Tak, ten serial zaskakuje nas ciągłymi zwrotami i udowadnia, że pierwsze wrażenie może być cholernie mylące. I tu, Linden ze swoją dociekliwością i chęcią wyjaśnienia wątpliwości, i Holder, który dotrzymuje jej kroku, początkowo chyba tylko przez lojalność w stosunku do Linden- potem, może za sprawą Bullet, angażuje się coraz bardziej. Bardzo podoba mi się pokazanie tych dwóch postaci i wiążących ich relacji. Mistrzowski odcinek 8. Jesteśmy w samochodzie w roli ofiary. Czujemy ten lęk, próbujemy przeżyć i przekazać na zewnątrz sygnał, który może nas uratować. Ciarki czułam porządne. I wreszcie przywołanie tej sceny, którą mógł pamiętać Holder, sceny, która jakoś tam, kiedyś ich połączyła. Świetnie zagrane role Linden i Holdera - Bostonq coś o Oskarach przy tej okazji pisał - to się do zdania przyłączam. I na koniec. Na wielu ogromne wrażenie zrobiły odcinki finałowe. Ja,może przewidując w pewnym momencie taki przebieg spraw w więzieniu, byłam na to przygotowana, nie odebrałam tych scen aż tak emocjonalnie. Większe emocje towarzyszyły mi w pierwszych epizodach pokazujących cały koszmar życia na ulicy. Zakończenie? Chyba nie mogło być inne. W Linden skupiło się tak wiele emocji i uczuć, że nie dało się inaczej. Rozumiem, i mnie też Holder pewnie by nie przekonał. Uff, dobry serial i można byłoby jeszcze wiele napisać i nad wieloma kwestiami się zatrzymać. Obiecane odniesienie się do spoilera Bostonga. [spoiler]Kara śmierci? Nie, nie jestem za. Główną, podstawową przyczyną nie jest u mnie postawa humanitarna. Takie "nie wolno zabijać " niezależnie od przesłanek. Owszem, widzę w karze śmierci coś, co może prowadzić do odczłowieczenia wykonawcy tej kary. Nie rozumiem "ceremonii", która wymierzeniu tej kary towarzyszy. Wzbudza mój sprzeciw fakt, że jedna osoba (np. gubernator, prokurator) decyduje, czy wątpliwości zgłoszone tuż przed egzekucją, są zasadne. Tu każda, najmniejsza poszlaka powinna powodować wstrzymanie wykonania wyroku. Zdaję sobie sprawę, że jest wiele przypadków, gdzie człowiek jest takim potworem, że zasługuje na więcej niż jeden wyrok śmierci i nie jedną, a kilka śmierci. Czy to zemsta społeczeństwa, zapłata, eliminacja? Mogę sobie wyobrazić siebie podejmująca decyzję o czyjejś śmierci - gdybym miała 100 procentową pewność winy, winy strasznej. Właśnie - pewność. Czy możemy mieć gwarancję, że ją mamy? I to jest dla mnie podstawowym argumentem przeciwko karze śmierci. W tym przypadku błędu nie da się już nigdy naprawić. Wolę żyć ze świadomością, że jakiś potwór funkcjonuje w celi i żre za moje podatki, niż dowiedzieć się po latach, że zabito niewinnego.[/spoiler]
Amen. Lepiej sam bym tego nie ujął To w ogóle jest fascynujące, że w sumie z prostej (w rozumieniu powtarzalnej - to nie pierwszy raz, kiedy śledzimy losy detektywów, którzy ścigają psychopatę) udało zrobić się coś, co wybija się mocno ponad przeciętność, zapada w pamięć, angażuje emocje.
Podobnie jest w przypadku pary głównych bohaterów - to dość oczywiste zestawienie, na początku niedopasowani, z czasem zaczynają się do siebie zbliżać, rozumieć się, dbać o siebie nawzajem. I choć niby już to widzieliśmy, to znowu wszystko jest inaczej, lepiej, pełniej, nawet klasyczne czekanie, coś jak z "Archiwum X" - pocałuje, czy nie pocałuje - (tak, nawet taką "kliszę" wykorzystano) ma swoje niepowtarzalne napięcie, jest bardzo naturalne, niewymuszone.
Zasługa w tym największa moim zdaniem aktorów, całej dwójki. Bez nich ten serial nie byłby tak mocny, tak wiarygodny.
Odnośnie spoilera, to już nie będę pisał, bo niejako rozmawialiśmy wspak - moja odpowiedź jest w moim wcześniejszym spojlerze
Amen. Lepiej sam bym tego nie ujął :) To w ogóle jest fascynujące, że w sumie z prostej (w rozumieniu powtarzalnej - to nie pierwszy raz, kiedy śledzimy losy detektywów, którzy ścigają psychopatę) udało zrobić się coś, co wybija się mocno ponad przeciętność, zapada w pamięć, angażuje emocje.
Podobnie jest w przypadku pary głównych bohaterów - to dość oczywiste zestawienie, na początku niedopasowani, z czasem zaczynają się do siebie zbliżać, rozumieć się, dbać o siebie nawzajem. I choć niby już to widzieliśmy, to znowu wszystko jest inaczej, lepiej, pełniej, nawet klasyczne czekanie, coś jak z "Archiwum X" - pocałuje, czy nie pocałuje - (tak, nawet taką "kliszę" wykorzystano) ma swoje niepowtarzalne napięcie, jest bardzo naturalne, niewymuszone.
Zasługa w tym największa moim zdaniem aktorów, całej dwójki. Bez nich ten serial nie byłby tak mocny, tak wiarygodny.
Odnośnie spoilera, to już nie będę pisał, bo niejako rozmawialiśmy wspak - moja odpowiedź jest w moim wcześniejszym spojlerze :)
O ile absolutnie nie czekałem na ten remake (gdyż oryginał był wystarczająco dobry i świetnie wytrzymał próbę czasu), to odkąd zorientowałem się, kto gra tytułową rolę, jakoś inaczej na to patrzę i mimo wszystko zobaczę W ogóle to ciekawe, bo przy okazji będzie możliwość obejrzenia rzadko obecnego ostatnio Michaela Keatona, czyli najlepszego Batmana - i niech się fani filmów Nolana pacną w nos
O ile absolutnie nie czekałem na ten remake (gdyż oryginał był wystarczająco dobry i świetnie wytrzymał próbę czasu), to odkąd zorientowałem się, kto gra tytułową rolę, jakoś inaczej na to patrzę i mimo wszystko zobaczę :) W ogóle to ciekawe, bo przy okazji będzie możliwość obejrzenia rzadko obecnego ostatnio Michaela Keatona, czyli najlepszego Batmana - i niech się fani filmów Nolana pacną w nos ;)