autor: kapryk » 21 kwietnia 2017, 23:34
Całkiem przyjemny powrót do Stars Hollow. Od ostatniego sezonu upłynęło sporo czasu, więc z oczekiwaniami byłem raczej ostrożny, okazało się, że niepotrzebnie. Czasy się zmieniły, co w pewnym stopniu musiało znaleźć swoje odzwierciedlenie w serialu,
,
wychodziło z tym różnie, przynajmniej w mojej opinii, na szczęście nie zepsuło całości. Z każdym kolejnym odcinkiem powrót do dawnej, dobrze znanej atmosfery SH stawał się coraz bardziej wyraźny, aktorzy łapali więcej luzu i coraz lepiej wchodzili w swoje "stare buty". Znowu pojawia się tradycyjna kolacyjka, z tradycyjnie nową służącą, Kirk i jego genialne pomysły na nowy biznes, upierdliwy Taylor, zebrania rady miasteczka, ekscentryczna jak zawsze Paris, jej "nowe" wcielenie zupełnie mnie nie zaskoczyło

, narzekający, wiecznie niezadowolony Michel i wyjątkowa nić porozumienia łącząca Lolerai i jej matkę, z która tym razem trafiły pod właściwy adres,
Wszystko to za sprawą oryginalnej obsady
, której zebranie musiało być nie lada wyczynem. Przedstawiona historia jest dosyć ciekawa i spójna, widać, że autorka miała pomysł na dalsze losy głównych bohaterek. Przyznam, że rozczarował mnie trochę wątek Rory, myślałem, że potoczy się to w zupełnie inną stronę. Na koniec duży szacunek za hołd oddany zmarłemu Ewardowi Herrmannowi, Amy Sherman-Palladino sprawiła, że przez cały czas czuć jego obecność.
Mini-serial polecam osobom znającym "Gilmore Girls", bez znajomości serii oglądanie kontynuacji zwyczajnie nie ma sensu, fanów kinematografii Kirka Gleasona odsyłam na
Ciekawe czy to półotwarte zakończenie okaże się ostateczne.

Całkiem przyjemny powrót do Stars Hollow. Od ostatniego sezonu upłynęło sporo czasu, więc z oczekiwaniami byłem raczej ostrożny, okazało się, że niepotrzebnie. Czasy się zmieniły, co w pewnym stopniu musiało znaleźć swoje odzwierciedlenie w serialu,[spoiler]ta cała akcja z szukaniem surogatki jakoś mi nie pasowała do Lorelai[/spoiler],[spoiler]z drugiej strony motyw z WiFi u Luca to strzał w dziesiątkę[/spoiler] wychodziło z tym różnie, przynajmniej w mojej opinii, na szczęście nie zepsuło całości. Z każdym kolejnym odcinkiem powrót do dawnej, dobrze znanej atmosfery SH stawał się coraz bardziej wyraźny, aktorzy łapali więcej luzu i coraz lepiej wchodzili w swoje "stare buty". Znowu pojawia się tradycyjna kolacyjka, z tradycyjnie nową służącą, Kirk i jego genialne pomysły na nowy biznes, upierdliwy Taylor, zebrania rady miasteczka, ekscentryczna jak zawsze Paris, jej "nowe" wcielenie zupełnie mnie nie zaskoczyło :smt082, narzekający, wiecznie niezadowolony Michel i wyjątkowa nić porozumienia łącząca Lolerai i jej matkę, z która tym razem trafiły pod właściwy adres,[spoiler]do terapeuty. :-)[/spoiler] Wszystko to za sprawą oryginalnej obsady[spoiler](szkoda tylko, że Sookie pojawia się tak późno)[/spoiler], której zebranie musiało być nie lada wyczynem. Przedstawiona historia jest dosyć ciekawa i spójna, widać, że autorka miała pomysł na dalsze losy głównych bohaterek. Przyznam, że rozczarował mnie trochę wątek Rory, myślałem, że potoczy się to w zupełnie inną stronę. Na koniec duży szacunek za hołd oddany zmarłemu Ewardowi Herrmannowi, Amy Sherman-Palladino sprawiła, że przez cały czas czuć jego obecność.
Mini-serial polecam osobom znającym "Gilmore Girls", bez znajomości serii oglądanie kontynuacji zwyczajnie nie ma sensu, fanów kinematografii Kirka Gleasona odsyłam na https://www.youtube.com/watch?v=959Dv96s98I ;)
Ciekawe czy to półotwarte zakończenie okaże się ostateczne. :smt083